Ostatni wieczór spędziłam przy dźwiękach Warszawskiej Orkiestry Rozrywkowej im. I. Krenza, która pojawiła się w Cafe w ramach 32.Warszawskich Spotkań Teatralnych. Jeśli miałabym określić ten koncert jednym zdaniem to użyłabym stwierdzenia: postmodernistyczny i trudny do określenia. Kompilacja klasyki, absurdu, transu,disco i matematycznej logiki. Wszystko okraszone dobrym humorem i niezwykłą pasją Marcina Maseckiego - dyrektora artystycznego, kompozytora, pianisty. Jak nie mógł dyrygować rękami, to ruszał nogą i głową. 17-osobowy zespół zagrzewany do gry zaraźliwą ekspresją dyrygenta, bawił się muzyką w bardzo eleganckim i gustownym stylu. Ci ludzie byli muzyką! Nie zabrakło również groteski w postaci wokalistyki przebranej za harcerkę, która wyglądała bardzo komicznie na tle grajków ubranych w białe smokingi. Mnie nie schodził uśmiech z twarzy. WOR zmienia świat przez muzykę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.