Brak słońca i nieugięty śnieg... 3 dni urlopu na przygotowania do zajęć ze studentami i certyfikację na coacha... ciśnienie na minusie... uporczywy ból głowy i senność... to nie jest mój najlepszy tydzień... wszystko jednak grzecznie akceptuję, pozwalam sobie na słabość, na niedoskonałość, na lenia... karmię się dobrą zupą z soczewicy, rozgrzewam kardamonem dodanym do bezkofeinowej latte na sojowym i pieszczę swoje uszy chłopakami z Thievery Corporation... A w głębi duszy marzę o słońcu i ciepłym wietrze muskającym moje policzki, włosy i ramiona... i może jeszcze o masażu Lomi Lomi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.