od pewnego czasu świadomie staram się o dziecko. Chcę być mamą.
Będąc u mojego lekarza dowiedziałam się, że wszystko zależy od mojej wewnętrznej decyzji. Zaczęłam się temu przyglądać i coraz wyraźniej pojawiał mi się Twój stosunek do mnie, do mojej seksualności, wolności i przyjemności z bycia kobietą.
Będąc na świątecznym wyjeździe w górach pojawiły mi się dwie sytuacje związane ze wspomnianym tematem. Były to sceny, w których możliwe, że przekazałaś mi przekonania utrudniające mi obecne zajście w ciążę.
Pierwsza z nich zdarzyła się, gdy miałam 17 lat i bardzo bałaś się, że zajdę w ciążę ( mamy pewnie często reagują lękiem na pierwsze seksualne doświadczenia swoich córek...). Mówiłaś wtedy, że nie będziesz się opiekować moim dzieckiem, że będzie potrzebna adopcja. Było w tym dużo Twojego lęku, mamo. Czuję, że tamtą sytuacją zabrałaś mi przyjemność doświadczania wchodzenia w seksualną dorosłość, a seks sprowadziłaś do reprodukcji, który jest namaszczony lękiem, ostrzeżeniami i kontrolą z Twojej strony. Pamiętam, że zabrałaś mnie wtedy do ginekologa, który przez kolejne 7 lat przepisywał mi hormony. Głównie z ich powodu chorowałam i przez długi czas w cierpieniu borykałam się z endometriozą.
Przekonania, które wyniosłam z tamtego okresu to to, że dziecko to problem, COŚ strasznego i niegodnego mojej osoby.
Spotykam się teraz świadomie z tymi przekonaniami i czuję, że nie są moje, że to Twój i taty zbiór myśli. Wiem, że byłaś młoda jak mnie urodziłaś. Tata nie skończył studiów, mieliście ciężko i raczej byłam dla Was obciążeniem. Jednak to Wy nie byliście gotowi, zbyt młodzie, niedookreśleni, zależni od Twojej mamy. To jest Twoja historia, mamo i to była Twoja droga. Ja wybieram inną.
Druga sytuacja dotyczy moich odwiedzin w domu, gdy nie w pełni byłaś trzeźwa. Miałam wtedy 25 lat. Powiedziałaś mi, że jak byłaś w moim wieku, to już dawno miałaś rodzinę i dziecko. Ja wtedy byłam sama, nie miałam nikogo z kim mogłabym wiązać swoją przyszłość. Twoje słowa i postawa nie były wspierające, ale teraz wiem, że głównie Ty potrzebowałaś wtedy pomocy... Te słowa utrwaliły we mnie na wiele lat przekonanie, że jestem nic niewarta bez dzieci i rodziny.
Do dziś to zdarzenie wywołuje we mnie dużo smutku i osamotnienia w tak ważnej decyzji dotyczącej mojej nowej roli. Roli matki.
Relacja z Tobą wywoływała we mnie dużo rozczarowania, smutku, żalu, ale i tęsknoty za chwilami, gdy byłaś ciepła, opiekuńcza, obecna i przepełniona miłością do mnie.
Natomiast w temacie posiadania dziecka pozostały we mnie Twoje przekonania:
- jestem wartościowa, gdy mam dziecko;
- dziecko to problem;
- dziecko to obciążenie;
- dziecko to brak pieniędzy;
- dziecko to brak wolności;
- nie zasługuję na bycie mamą.
Czuję, że właśnie TERAZ jest czas na rozprawienie się z tym bagażem. Żałuję, że nie będziesz mogła patrzeć i uczestniczyć w moim nowym etapie życia. Piszę tak, gdyż wybieram nowe przekonania:
- zasługuję na bycie mamą;
- zasługuję na bezwarunkową miłość;
- dziecko jest źródłem miłości i kontaktu z duchowością;
- dziecko to bogactwo i obfitość;
- dziecko to radość;
- dziecko, to motywacja do stawania się lepszym człowiekiem;
- dziecko to naturalność;
- zasługuję na wszystko, co najlepsze. Otwieram się na bycie rodzicem najlepszym jakim potrafię być.
Dziękuję Ci mamo za życiowe lekcje. Spoczywaj w pokoju i jeśli uznasz, że chcesz - opiekuj się mną i moją rodziną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.