niedziela, 8 stycznia 2012

jestem miłością


Shirin Neshat urodziła się w 1957 roku w irańskiej miejscowości Qazvin. Jako urodziwa nastolatka przestała czuć się komfortowo kryjąc swoją twarz pod czadorem. Niezbyt pociągał ją też religijno-poddańczy kierat jaki czekał kobietę w państwie islamskim. We wczesnych latach 70. podjęła więc odważną decyzję - ucieczka z Iranu połączona z podjęciem studiów artystycznych w Berkeley. Shirin Neshat zajęła się malarstwem, szybko jednak zwróciła się ku fotografii i multimedialnym instalacjom. Artystka wciąż pamiętała o Iranie, a temat roli kobiety w społeczeństwach muzułmańskich stał się jej obsesją. Do dziś nie potrafi się wyrwać z zaklętego kręgu religijno-społecznej symboliki bliskowschodniej.Ulubionym motywem fotografii Shirin Neshat są arabskie kobiety z karabinami. Zawsze tradycyjnie ubrane, choć z odkrytymi twarzami, patrzą z arogancką pewnością w obiektyw. Artystka wydaje się tworzyć nowy bliskowschodni fetysz - błyszcząca lufa kałasznikowa dotykająca ust lub nagich stóp Arabek wygląda dziwnie kusząco i zawiera w sobie spory ładunek perwersji. Ten efekt spotęgowany jest arabską kaligrafią, bądź to pokrywającą skórę kobiet, bądź naniesioną na sporej wielkości fotografie. Nie jest to rodzaj fotografii, który spodobałby się Talibom / nie są oni miłośnikami wyemancypowanych kobiet z karabinami/. Niektóre z filmów Shirin  są tak przeładowane symboliką arabską, że stają się dla przeciętnego zachodniego widza, światem niewyjaśnionych zagadek. Można do znudzenia zachodzić w głowę dlaczego ci wąsaci Arabowie strzelają z armat do swoich kobiet, podczas gdy one obsiadły plażę jak stado czarnych ptaków?. To co artystka proponuje jako sięgnięcie do źródeł i tradycji Bliskiego Wschodu dla publiczności Bliskiego i Dalszego Zachodu jest jak podróż do zwichrowanych, egzotyczno-erotycznych fantazji i snów. 















************************
lukrecja, serdecznik, tymianek, kardamon, arnika, krwawnik, rumianek, arcydzięgiel, liść kopru włoskiego, bylica pospolita, glistnik i owoc głogu. Wszystko to wymieszałam, wypiłam i nabrałam sił do życia, i do miłości. Właściwie stałam się miłością! Pachnę miłością! I zdrowieję. Wyniki badań o niebo lepsze. Harmonia ciała, emocji, umysłu i ducha. Do zestawu ziółek od chińskiej lekarki dorzucę jeszcze rok psychoterapii i regularnych ćwiczeń fizycznych. Po tej mieszance pożegnam się na dobre z chorobą i opatentuję lekarstwo na endometriozę!

A do posłuchania  Kiedy nie ma miłości... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.