Maleńka wioseczka na skraju Puszczy. Trudno tu trafić. Dookoła las, bez dokładnych wskazówek pewnie bym się zgubiła. Wśród sosen drewniany nieduży domek z czerwonymi okiennicami. Dwa psy i kot. Pięknie tu. I ten zniewalający zapach sosen... Gospodyni oprowadza mnie po posiadłości...
Siadamy na tarasie przy drewnianym stole, na którym stoją miseczki z rodzynkami, suszonymi morelami, orzeszkami. W imbryczkach gorąca zielona herbata, piękne filiżanki. Patrzy na mnie z uwagą: Czy pani nie jest zimno? To ważne, żeby pani nie zmarzła. Szybko wstała i z domu przyniosła mi ciepły koc. Medytacja jest jak jedzenie, jak mycie, to jest podstawa, nasze bycie. Co mogę więcej powiedzieć...Myjesz swoje ciało, a co robisz dla swojej psychiki? Co robisz dla swojego ducha? Zrób to minimum - usiądź, zanurz się w ciszę. Uśmiecha się do siebie.Zaczyna śpiewać mocnym, niskim głosem. Śpiew uruchamia oddychanie i ożywia całe nasze ciało. Na chwilę przerwiemy, bo musi pani coś zjeść. Ugotowałam zupę z soczewicy, specjalnie dla pani. Widzi pani tego ptaszka? To na pewno ona. Zawsze tu przylatuje, jakby chciała posłuchać, o czym się tu rozprawia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.